Kitesurfing z rekinem – Gran Canaria

Był lipiec, wylądowałem na lotnisku na Gran Canarii. Miałem na sobie tylko zwykły plecak od latawca jako bagaż podręczny. Na lotnisku odebrałem pokrowiec na deskę, a w nim wave’ówkę, 2 latawce, bar, pompkę, piankę i kilka ubrań na zmianę – całość owinięta folią budowlaną jako bagaż rejestrowany.

rekin kitesurfing

Autobusem dojechałem do Maspalomas. To położona na południu, najbardziej turystyczna i imprezowa miejscowość na wyspie. Stanowi doskonałą bazę wypadową do wschodnich spotów kitesurfingowych na Gran Canarii, takich jak popularne Vargas czy typowo wave’owy Jinamar. Nic nie wskazywało na to, że wkrótce przeżyję na kitesurfingu najbardziej emocjonujące chwile w życiu…

KITESURFING, OCEAN, WOLNOŚĆ

Po opływaniu fali na desce wave, postanowiłem odpocząć sobie spokojnym freerid’em wstronę otwartego oceanu. Płynąc w stronę horyzontu zauważyłem, że daleko od przyboju woda przybrała nagle ciemniejszy kolor. Jasna jak dotąd barwa zamieniła się w granatową toń. Kolory oddzielone były zdecydowaną linią, jakby namalowane akwarelami. Piasek na dnie nie odbijał się już na powierzchni. Dużo dalej, po wypłynięciu z ogromnej zatoki na otwarty ocean, pojawił się kolejny odcień, znów wyraźnie oddzielony od poprzedniego. Woda przybrała ciemnogranatową, mroczną barwę. Wydawało się, że pod deską znajdują się kilometry niezbadanej głębi. Płynąłem na desce, pławiąc się w słońcu, obserwowałem pejzaż wyspy – powulkaniczne pasma gór, coraz mniejsze domy, skaliste wybrzeże, bezkres oceanu za horyzontem. Wkrótce wokół surf-boarda zaczęły przelatywać latające ryby. Płynęły one jakby ze mną, obierając ten sam kierunek. Marynarze mawiają że tam, gdzie są delfiny tam są i rekiny. Delfinów nie było, płynąłem więc dalej spokojnie. Po pewnym czasie, oszołomiony lekko południowym słońcem zanotowałem, że jestem już tak daleko od brzegu, że niemal nie dostrzegam już latawców. Ze względów bezpieczeństwa postanowiłem zawrócić. Płynąłem z powrotem na lewym halsie, ułożywszy wygodnie stopy na desce surf.

gran canaria rekin

SZCZĘKI 6, CZYLI SPOTKANIE Z REKINEM

W tym momencie, tuż pod taflą wody, spostrzegłem dużą, trójkątną płetwę przemieszczającą się w moim kierunku.. Płetwa grzbietowa zbliżała się powoli, prostopadle do kierunku w którym płynąłem. Rekin miał doskonale wyliczone poczucie czasu tak, że za kilka sekund mieliśmy się spotkać. Poczułem, jak mój żołądek kurczy się do minimalnych rozmiarów, a bicie serca odbija się w uszach głośnym echem. Nogi zrobiły się miękkie w kolanach, a ja pozostawałem w bezruchu, jakbym liczył, że dzięki temu mnie nie zauważy. Kompletnie zaskoczony, widziałem wszystko jak w filmie, który wydarza się pomimo mojej woli. Byłem tylko biernym obserwatorem, który nie może nic zrobić widząc, że zbliża się jego koniec. W miarę jak rekin zbliżał się, mogłem zobaczyć jego dziób pod przezroczystą taflą kanaryjskiej wody, potężny tułów i ogromną tylną płetwę w pełni okazałości.Olbrzym przeciął mój tor jazdy metr lub dwa metry przed samą deską, majestatycznie prezentując swoje ciało. Oprzytomniałem. Przyszedł czas, by uciekać. Zaciąłem latawiec tak mocno, jak to możliwe. Chyba nigdy dotąd nie płynąłem tak szybko. Nie odwracałem się już do tyłu. Używając całej swojej energii i koncentracji, chciałem uciec jak najdalej. Nie traciłem czasu na włożenie nogi w strapy. Tego dnia używałem tylko przedniego strapu, aby zabezpieczyć deskę przed skalistym wybrzeżem w przypadku jej utraty na fali w przyboju. Aby efektywnie wyostrzyć i przyjąć wygodną pozycję, wyjmowałem nogę ze strapu, stopy trzymały się deski tylko na waxie (wosku). Uciekając przed rekinem płynąłem więc strapless. Silny czop przy maksymalnej prędkości podbijał tylną nogę, a kolana dygotały ze strachu. Po kilkudziesięciu metrach dziób surf-boarda wszedł pod czop i niespodziewanie wystrzeliłem z deski na twarz. Latawiec wykręcił kite-loopa przeciągając mnie w dół wiatru. Zacząłem halsować się po deskę pod wiatr, zanurzony do połowy w wodzie. To była najtrudniejsza chwila. Zanurzony do szyi w wodzie próbowałem dopłynąć po utraconą deskę. Przyszła mi do głowy myśl, że stopy pocięte od ostrych, nabrzeżnych skał i kamieni mogą zwabić rekina. “Tylko nie nogi” – pomyślałem – “jak będę wtedy pływał na kajcie?” 😉 Po paru minutach dorwałem deskę i wystartorwałem tym razem zabezpieczając przednią stopę w strapie. Tak szybko jak nigdy, popłynąłem w kierunku brzegu.

Rekin na Wyspach Kanaryjskich całkowicie mnie zaskoczył. Rozmawiałem w tej sprawie z lokalnymi kitesurferami. Byli zaskoczeni, żaden z nich nie spotkał jeszcze w tym miejscu rekina. Nikt też nie wypływał tak daleko na kite. Dopiero od lokalnych nurków dowiedziałem się, że rekiny pojawiają się one na pełnym oceanie i że prawdopodobnie spotkałem jedną z odmian żarłacza białego. Na wodach oceanicznych w pobliżu Gran Canarii najczęściej występują bull sharki (żarłacz tępogłowy), mako sharki (ostronos atlantycki) i rekiny młoty.

Można powiedzieć, że nic niebezpiecznego nie wydarzyło się, przeżyłem jednak najsilniejsze emocje w kitesurfingu w moim życiu. Następnego dnia z obawą wypływałem poza przybój, żeby się wyhalsować. Kilka dni zajęło mi ponowne oswojenie się z akwenem. Nigdy więcej nie spotkałem już mojego przyjaciela.

Poznaj lokalne spoty na Gran Canarii, warunki i moje wrażenia z pływania na wyspie w artykule Kitesurfing na Gran Canarii

Przeczytaj też:
Pasja i praca, moja przygoda z kitesurfingiem.

Podziel sięShare on Facebook0Tweet about this on TwitterShare on Google+0Pin on Pinterest0Email this to someone

Leave a Reply

Your email address will not be published.